jacek chmielnik aktor
- Jest pan prawdziwym dżentelmenem, milordzie. Gdyby nie żałoba, zatańczyłabym z panem kadryla. - Poprawiła córce włosy. - Moja droga, przyniesiesz mi szklaneczkę ponczu? - Ja to zrobię, pani Delacroix - rzucił wicehrabia pospiesznie. Fiona chwyciła go za rękaw. - Nie trzeba, milordzie. Rose doskonale sobie poradzi. Córka posłała jej nachmurzone spojrzenie. - Zaraz wracam. - Urządziła pani wspaniałe przyjęcie, pani Delacroix. Rose jest wniebowzięta. - Zrobiłabym wszystko dla mojej ukochanej córki. Wicehrabia omiótł wzrokiem tłum gości. - O, tam jest Kilcairn. Proszę wybaczyć, ale muszę porozmawiać z pani siostrzeńcem. Dobrze, że go w porę zatrzymała. - Milordzie, zamierza pan poprosić Luciena o rękę Rose? Lord Belton spojrzał na nią zaskoczony, po czym się uśmiechnął i skinął głową. - Przejrzała mnie pani. Owszem, mam taki zamiar, ale od tygodnia nie mogę złapać hrabiego. Fiona zerknęła na Luciena i stwierdziła, że znajduje się w bezpiecznej odległości. - W takim razie, milordzie... Cóż, prosił mnie, żebym nic nie mówiła, ale sympatia, którą pana darzę, zmusza mnie do przerwania milczenia. Ellis zmarszczył czoło. - W jakiej sprawie? - Wie pan, jaki jest Lucien, jeśli chodzi... o bałamucenie ludzi. W tym momencie zyskała całkowitą uwagę wicehrabiego. - Tak. - No więc... och, może nie powinnam mówić. - Proszę powiedzieć, madame. - Tak, tak, ma pan rację. Milordzie, obawiam się, że mój siostrzeniec przez cały czas drażnił się z panem. On sam chce ożenić się z Rose. Lord Belton zbladł. - Pani żartuje. Fiona przyłożyła dłoń do serca. - Nie umiałabym być tak okrutna. Lucien kilka dni temu poinformował mnie o swojej decyzji, zresztą zgodnej z wolą mojego drogiego męża. Planował dziś ogłosić zaręczyny, w pańskiej obecności, ale w końcu doszedł do wniosku, że ten wieczór powinien należeć wyłącznie do Rose. Ciągnęłaby dalej, ale sądząc po nieobecnym wyrazie jego twarzy, wicehrabia przestał jej słuchać. Po chwili skierował na nią posępne spojrzenie. - Dziękuję, madame - powiedział zduszonym głosem. - Muszę już iść. Proszę pożegnać ode mnie córkę. - Oczywiście, lordzie Belton. I proszę nie mówić Lucienowi, że zepsułam mu żart. Bardzo by się na mnie gniewał. - Pani sekret jest u mnie bezpieczny. Dobranoc. Ruszył przez salę, omijając z daleka Rose i Luciena. Fiona uśmiechnęła się do siebie. Drogi Oscar byłby z niej bardzo zadowolony. 16 Alexandra założyła niebieski kapelusz, przypięła Szekspirowi smycz i ruszyła w dół po schodach za obładowanymi lokajami. Słońce dopiero wstawało nad dachami, gdy wyszła przed dom. Uścisnęła Wimbole'owi dłoń. - Będziemy za panią tęsknić - powiedział kamerdyner, schylił się i po raz ostatni dał terierowi psi smakołyk. - Wszystkiego dobrego, panno Gallant. - Dziękuję, Wimbole. - Przez chwilę się wahała. - Lord Kilcairn jeszcze nie wstał? - spytała w końcu. - Poinformował mnie wczoraj, że dziś rano nie zejdzie, żeby panią pożegnać. - Oczywiście.