Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kino.katowice.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 5
Wszystko odbywało się w zbyt wielkiej ciszy i skupieniu. Było

Wszystko odbywało się w zbyt wielkiej ciszy i skupieniu. Było

  • Ruta

Wszystko odbywało się w zbyt wielkiej ciszy i skupieniu. Było

24 June 2022 by Ruta

zbyt... osobiste. Znowu spojrzała na zegarek i dopiero w tym momencie dotarło do niej, co tak naprawdę zrobiła. Jest już noc, a ona wpuściła do domu faceta, o którym nic prawie nie wie. Człowieka, który nawet się nie zmartwił śmiercią jej pracownicy i przyjął to jako coś zupełnie naturalnego. Poczuła mrowienie na całym ciele i głośno odchrząknęła. – Czy już coś znalazłeś? Nie odpowiedział, a Kate cofnęła się do drzwi z nadzieją, że w razie czego będzie mogła uciec. – Naprawdę źle się czuję. Czy nie moglibyśmy tego skończyć? Podniósł oczy. Dostrzegła w nich coś w rodzaju współczucia. – Doskonale wiem, Kate, co to znaczy być zdradzonym. Wiem, jak się czujesz, kiedy ktoś zawiedzie twoje zaufanie. – Zniżył głos aż do szeptu: – Kiedy ktoś podepcze twoje uczucia. Z trudem przełknęła ślinę. Zaniepokoił ją ton jego głosu i sposób, w jaki na nią patrzył. – Już późno. Powinieneś iść... Cofnęła się, ale Nick ruszył za nią. – Richard śpi... – dodała niepewnie – ale zbudzi się, jeśli zaraz się nie położę. Zbudzi się i tu zejdzie. Potrząsnął głową, a jego oczy znowu zalśniły litością. – Widziałem ich razem. Wiem wszystko. – Wziął jej twarz w dłonie i zmusił, by na niego spojrzała. – Bardzo cię lubię, Kate. Żałuję, że nie stało się inaczej. Chciała mu się wyrwać, ale Nick zacisnął palce. Miała takie wrażenie, jakby jej twarz dostała się w imadło. – Czy myślałaś już o zemście? – spytał. – O tym, jak za to powinien zapłacić? Jęknęła z przerażenia, słysząc te słowa. Zauważyła, jak bardzo go to rozbawiło. Jaką mu to sprawiło przyjemność. Uśmiech, który pojawił się nagle na jego wargach, zupełnie ją zmroził. – Oboje wiemy, Kate, że lojalność jest najważniejsza. Kiedy ktoś zawiedzie nasze zaufanie, najwaz˙niejsza jest zemsta. Bo do mnie należy zemsta, powiada Pan. Rozluźnił nieco uścisk i dotknął kciukiem jej ust. Kate stała, próbując opanować drżenie. Kim jest ten człowiek? Czy raczej, czym? Potwór, pomyślała z przerażeniem. Wpuściłam tu potwora. Emma śpi w swoim łóżeczku. Słaba. Bezbronna. Dobry Boże, żeby tylko jej nie skrzywdził, modliła się w duchu. Błagam, nie możesz do tego dopuścić! – Bardzo cię lubię – powtórzył cicho, z wyraźnym żalem. Pochylił się nad nią. Poczuła na uchu jego oddech. – Już wkrótce wszystko się skończy. Szybciej niż myślisz. Puścił ją, a potem wyszedł. Kate patrzyła na niego cała zmartwiała, nawet nie czując, że szczęka zębami. Wszedł po schodach, usłyszała nad głową jego kroki, a potem trzask zamykanych drzwi. Ten dźwięk sprawił, że odzyskała zdolność poruszania się. Pobiegła do pokoju Emmy. Dziewczynka spała, a jej pierś unosiła się miarowo w górę i w dół. Mamrocząc pod nosem modlitwę dziękczynną, pospieszyła do drzwi frontowych. Zamknęła je i spojrzała przez grube szkło. Nick stał przy swoim samochodzie i patrzył na dom. Na nią. Kate podniosła drżącą dłoń do ust. Jej przerażenie wydawało mu się zabawne.

Posted in: Bez kategorii Tagged: dorota segda mąż, piękna dziewczyna urodziła trojaczki, smaker dania mięsne,

Najczęściej czytane:

ły Książę spytał: ...

- Czy ta mgła już całkiem opadła, a słońce wzeszło dostatecznie wysoko? Róża odrzekła z ciepłym uśmiechem: - Chyba jeszcze nie, bo wciąż odkrywam coś nowego... ... [Read more...]

… za morderstwo, Rudy Harper nie zamierzaÅ‚ powiedzieć jej prawdy. ChwyciÅ‚a torebkÄ™ i wstaÅ‚a. - DziÄ™kujÄ™, że przyjÄ…Å‚eÅ› mnie bez zapowiedzi. - Zawsze jesteÅ› tu mile widziana, Sayre. - Szeryf okrążyÅ‚ biurko i odprowadziÅ‚ jÄ… do drzwi gabinetu. - Zamierzasz zostać na jakiÅ› czas w mieÅ›cie? - Wyjeżdżam dziÅ› po poÅ‚udniu. - W takim razie powodzenia i dbaj o siebie. Z tego, co sÅ‚yszaÅ‚em, w San Francisco jest wielu dziwaków. - Jego usta rozciÄ…gnęły siÄ™ w grymasie, który przy odrobinie chÄ™ci można by uznać za uÅ›miech. - Detektyw Scott ma wszystkie twoje numery telefonów. MyÅ›lÄ™, że najpóźniej jutro zamkniemy Å›ledztwo. DopilnujÄ™, żeby do ciebie zadzwoniÅ‚, kiedy tylko skompletujemy oficjalne wyniki dochodzenia. - BÄ™dÄ™ bardzo wdziÄ™czna. WychodzÄ…c, przypomniaÅ‚a sobie o Jessice DeBlance i zawahaÅ‚a siÄ™. Sekretne zarÄ™czyny Danny'ego mogÅ‚y być ważnÄ… wskazówkÄ…, ale Rudy Harper byÅ‚ na liÅ›cie pÅ‚ac Huffa. Cokolwiek usÅ‚yszy, trafi to natychmiast do uszu jej ojca, a Jessica powiedziaÅ‚a, że nie chce, aby Huff dowiedziaÅ‚ siÄ™ o ich planach małżeÅ„skich. Sayre nie byÅ‚a pewna, czy może powierzyć tÄ™ informacjÄ™ Wayne'owi Scottowi, ponieważ podejrzewaÅ‚a, że mÅ‚ody detektyw bÄ™dzie siÄ™ czuÅ‚ w obowiÄ…zku, aby przekazać tÄ™ informacjÄ™ swojemu szefowi. Dopóki nie przedyskutuje tego z JessicÄ…, nie powie niczego. DrÄ™czyÅ‚o jÄ… coÅ› jeszcze, ale nie mogÅ‚a sobie uzmysÅ‚owić, co to takiego. Kiedy byÅ‚a już niemal na koÅ„cu korytarza, rozjaÅ›niÅ‚o jej siÄ™ w gÅ‚owie. - Szeryfie Harper? - zawoÅ‚aÅ‚a. Rudy wycofaÅ‚ siÄ™ już do biura, ale wystawiÅ‚ gÅ‚owÄ™ przez drzwi i spojrzaÅ‚ na niÄ… pytajÄ…co. - PowiedziaÅ‚ pan, że zapewne podczas Å‚owienia ryb Danny postanowiÅ‚ odebrać sobie życie. - Tak zgadujÄ™. - Nie mogÄ™ siÄ™ z tym zgodzić. - RozmawialiÅ›my już o tym, Sayre. - Nie mówiÄ™ o samobójstwie, tylko o rybach, Danny nienawidziÅ‚ wÄ™dkować. Gdy tylko Beck wszedÅ‚ do biura Huffa, od razu siÄ™ zorientowaÅ‚, że stary jest zdenerwowany. Zanim zdążyÅ‚ siÄ™ przywitać, Huff chwyciÅ‚ list ze sterty podobnie wyglÄ…dajÄ…cych druków i pomachaÅ‚ nim w kierunku Becka. - To mnie wkurzyÅ‚o - powiedziaÅ‚. Niektórym wydaÅ‚oby siÄ™ niestosowne, że on lub Chris pojawili siÄ™ w pracy nastÄ™pnego dnia po pogrzebie Danny'ego. Zgodnie z tradycjÄ… powinni zrobić sobie wolne do koÅ„ca tygodnia, ale Huff nigdy nie przykÅ‚adaÅ‚ wagi do ceremonii, a jego kredo gÅ‚osiÅ‚o, że każdy dzieÅ„ jest dniem pracy. W Å›wiecie Huffa Hoyle'a nie istniaÅ‚o coÅ› takiego, jak wakacje. - Co to jest? - spytaÅ‚ Beck. Huff wrÄ™czyÅ‚ mu list. Beck usiadÅ‚ na krótkiej kanapie stojÄ…cej obok biurka Huffa. Przeciwległą Å›cianÄ™ tworzyÅ‚ szereg okien wychodzÄ…cych na halÄ™. ByÅ‚ to sceniczny widok, jeżeli lubiÅ‚o siÄ™ brudnÄ… szpetotÄ™ odlewni stalowych rur. W pomieszczeniu panowaÅ‚ wilgotny, upalny półmrok. Beck miaÅ‚ biuro na drugim koÅ„cu korytarza, podobnie jak Chris i Danny. Pierworodny Huffa przed chwilÄ… przywlókÅ‚ siÄ™ do pracy. Drzwi do gabinetu Danny'ego byÅ‚y zamkniÄ™te. Beck spojrzaÅ‚ na list, który wrÄ™czyÅ‚ mu Huff. - „Z wyrazami głębokiego współczucia, Charles Nielson" - przeczytaÅ‚. SpojrzaÅ‚ na Huffa i ...

zaśmiał się krótko. - Przysłał kwiaty na grób Danny'ego? - Uwierzysz w tupet tego drania? Sally wyśle mu podziękowania w moim imieniu - warknął Huff. Sally była jego asystentką. - Chciałem przejrzeć kondolencje, zanim jej przekażę, dlatego wpadł mi w ręce list od Nielsona. Nie mogę uwierzyć, że wykorzystał śmierć mojego syna, żeby mi dokuczyć. - Ten człowiek ma odwagę. Udało ci się może przejrzeć papiery, które ci zostawiłem? - Przeczytałem wystarczająco dużo, by zrozumieć, że Nielson chce się dorobić nazwiska. Te artykuły w gazetach brzmią tak samo, jak jego oświadczenia prasowe. - Zgadzam się - odparł Beck. - Niemniej zostały opublikowane. To człowiek, który szuka rozgłosu. Stoi na mównicy, waląc się w piersi, ale ludzie go słuchają i biorą sobie do serca to, co mówi. Jak do tej pory, obierał sobie za cel jedynie małe przedsiębiorstwa, ale zawsze udawało mu się założyć w nich związki zawodowe albo uzyskać od dyrekcji tych przedsiębiorstw ogromne ustępstwa na rzecz pracowników. Obawiam się, że niesiony na fali sukcesu ma apetyt na coś większego, co umieści go w samym centrum uwagi mediów. - I że jego celem może być Hoyle Enterprises. - To oczywisty wybór, Huff. Hoyle Enterprises to doskonały cel. Jesteśmy samowystarczalnym przedsiębiorstwem. Nie wykonujemy zleceń dla innych przemysłowców. Jeżeli zawiedzie chociaż jeden z etapów wytapiania lub odlewania... - ... ucierpi cała produkcja, nie dotrzymamy zobowiązań i firma splajtuje. - Jestem pewien, że Nielson zdaje sobie z tego sprawę, a tak się niefortunnie składa, że mieliśmy tu kilka poważnych wypadków przy pracy, również śmiertelnych. Huff zerwał się z fotela z okrzykiem „Cholera!" i stanął przy oknie. Spoglądając w dół, rzucił gniewnie: - Czy wiesz, ilu naszych pracowników nigdy nie miało wypadku przy pracy? Hę? - Odwrócił się i spojrzał na Becka. - Setki. Czy gazety o tym piszą? Czy ci wszyscy unijni agitatorzy pikietują z takimi statystykami wypisanymi na transparentach? Oczywiście, że nie. Ale wystarczy tylko, że któryś z pracowników się lekko skaleczy i od razu robi się z tego sensacja. „Lekkie skaleczenie" było zdecydowanym eufemizmem w przypadku wykrwawienia się spowodowanego zmiażdżeniem nogi przez rury, które zsunęły się z niezabezpieczonego i niekontrolowanego wibrującego przenośnika, utraty palca podczas pracy przy maszynie bez awaryjnego wyłącznika czy też poparzenia, które dosłownie stopiło ciało aż do kości. Beck powstrzymał się jednak od komentarza. Huff był zbyt nakręcony, żeby przywodzić go teraz do rozsądku. - Też mi wiadomości w „Network" - złościł się dalej Huff. - Zupełnie jakby ktoś w Nowym Jorku albo Waszyngtonie wiedział coś na temat naszego życia. Banda ciotowatych liberałów, szukających sensacji komunistów. Napiszą o jakimś wypadku przy pracy i następnego dnia mam na głowie inspektorów rządowych, paradujących z tymi swoimi notatnikami, usłużnie nasłuchujących i zapisujących najmniejsze biadolenie tych jęczybuł. - Machnął ręką z papierosem w kierunku pracujących na dole mężczyzn. - Czy wiesz, jak bardzo byłbym wdzięczny za ich posadę w czasach, kiedy byłem jeszcze dzieckiem? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak mój ojciec cieszyłby się z comiesięcznego czeku? - Tłumaczysz to wszystko niewłaściwej osobie, Huff - odparł łagodnie Beck. - Uspokój się, zanim dostaniesz ataku serca. - To wszystko kupa gówna - wymruczał Huff, wracając za biurko. Opadł na fotel, dysząc ciężko, czerwony ze złości. - Bierzesz leki na nadciśnienie? - Nie. Nie staje mi, kiedy je łykam. Nie było dla nikogo tajemnicą, że raz w tygodniu Huff odwiedzał kobietę, która mieszkała na obrzeżach miasta. O ile Beck wiedział, stary był jej jedynym klientem i zapewne opłacał ją sowicie za to, aby tak zostało. - Jeżeli mam wybierać między nadciśnieniem i impotencją, wolę to pierwsze, dziękuję bardzo. - Jasne, jasne - rzucił Chris, wchodząc do biura ojca. Jak zwykle był nienagannie ubrany i uczesany. Każdy włosek na swoim miejscu, garnitur bez najmniejszego zagniecenia. Beck często się zastanawiał, jak to się udawało Chrisowi, kiedy temperatura przed południem przekraczała trzydzieści stopni Celsjusza. - Widzę, że umknęła mi interesująca rozmowa. Na czym stoimy? Podtekst zamierzony. Huff nalał sobie wody z karafki stojącej na biurku, a Beck w tym czasie opowiedział w skrócie Chrisowi o Charlesie Nielsonie. - Znam ten typ - powiedział Chris lekceważąco. - Tacy prowokatorzy pojawiają się i znikają jak sen złoty. Musimy go po prostu przeczekać. - Nielson wyróżnia się z tłumu. Nie sądzę, żeby miał wkrótce odejść w niepamięć. - Zawsze kraczesz, Beck. - Za to mu płacimy - uciął Huff. - Beck zajmuje się naszymi małymi kłopotami, dzięki czemu nie urastają one do niewyobrażalnych rozmiarów. - Dziękuję za to wotum zaufania - powiedział Beck. - Co mam zrobić w sprawie Nielsona? - Co sugerujesz? - Zignorujmy go. Obaj Hoyle'owie zdumieli się tą odpowiedzią. Beck zostawił im czas na komentarz, ale gdy żaden z nich się nie odezwał, zaczął wyłuszczać swoje argumenty: - Przysłanie kwiatów na pogrzeb było testem. Nielson wie, że to gest w bardzo złym guście i wykonał go wyłącznie po to, by zobaczyć, jak zareagujecie. Mógłbym napisać do niego list potępiający takie zachowanie, ale Nielson odebrałby to jako objaw gniewu lub strachu i wykorzystałby przeciwko nam. Ignorując go, pokażemy, że nie jest wart naszej reakcji, że się nie liczy. To najmocniejsza wiadomość, jaką mógłby od nas otrzymać. Huff w zamyśleniu pocierał wargi. - Chris? - Chciałem zasugerować, żebyśmy podpalili mu dom, ale podejście Becka jest znacznie subtelniejsze. - Wszyscy się roześmieli. - A tak w ogóle, skąd on jest? - Ma kilka filii rozsianych po całym kraju. Jedna z nich jest w Nowym Orleanie i prawdopodobnie z racji owego „sąsiedztwa" nasza firma przyciągnęła jego uwagę. Milczeli w zamyśleniu przez kilka chwil. W końcu Beck zaproponował: - Mógłbym napisać krótki list, dać mu jakoś do zrozumienia... - Nie. Twój pierwszy pomysł jest najlepszy - zdecydował Huff. Wyciągnął zapałkę z pudełka i wstając, przypalił papierosa. - Zaczekajmy na jego kolejny ruch. Niech to ten skurczybyk się zastanawia, co myślimy, a nie na odwrót. - W porządku - odparł Beck. Zadzwonił telefon na biurku Huffa. - Odbierz, Chris, dobrze? Muszę odcedzić kartofelki - rzekł Huff i ruszył w kierunku prywatnej toalety. Chris podszedł do biurka i wcisnął mrugający klawisz. - Sally, mówi Chris. Potrzebujesz Huffa? Z głośnika dobiegł ich nosowy głos anielsko cierpliwej sekretarki Huffa: - Zdaję sobie sprawę, że macie spotkanie, panie Hoyle, ale pomyślałam... że może powinniście panowie o tym wiedzieć. - O czym? - Pańska siostra jest na dole i robi awanturę. 10 - Sayre tu jest? - spytał oszołomiony Chris. Zmierzający do łazienki Huff zrobił w tył zwrot. Beck zerwał się z sofy i podszedł do okien. Nie dostrzegł niczego niezwykłego w hali. Wszyscy zajmowali się swoją robotą. - Zamierzała wejść bramą dla pracowników, nie dla gości - wyjaśniła Sally. - Mamy nowego strażnika, który jej nie rozpoznał i zatrzymał przy wejściu. Pani Sayre domaga się wpuszczenia do fabryki. - Powiedziała po co? - spytał Huff. Sally się zawahała, zanim odrzekła: - Mówi, że jest właścicielką tego miejsca. Mimo to strażnik obawiał się wpuścić ją do środka bez zezwolenia. - Powiedz, żeby ją zatrzymał - powiedział Chris. - Skontaktujemy się z nim. - Urządza tam piekło, jak to sam określił. - Powiedz, że jeśli nie wykona swojej cholernej pracy, ja mu dopiero urządzę piekło - rzucił Chris i przerwał połączenie. Huff się roześmiał, wydmuchując chmurę dymu. - Cóż, chłopcy, wygląda na to, że nasz nieobecny wspólnik nagle zainteresował się firmą. Nagłe pojawienie się Sayre chyba nie wydało się Chrisowi aż tak zabawne. - Zastanawiam się dlaczego - zauważył. - Zgodnie z tym, co twierdzi, jest właścicielką tego miejsca - powiedział dobitnie Huff. - Ma prawo tutaj być. - To prawda - wtrącił Beck. - Pod każdym legalnym względem jest wspólnikiem firmy, ale czy jesteś pewien, że chcesz ją wpuścić do fabryki? - Absolutnie nie - odparł Chris. - Dlaczego nie? - spytał Huff. - Choćby dlatego, że to niebezpieczne. Huff uśmiechnął się przebiegle do Becka. - Całymi latami zaprzeczaliśmy wobec inspektorów OSHA, że praca w fabryce niesie z sobą potencjalne niebezpieczeństwo. Jeżeli wpuszczę do środka własną córkę, dam wyraźny znak, że jestem przekonany o bezpieczeństwie tego miejsca, nieprawdaż? Jak zwykle Huff potrafił wykorzystać nawet najbardziej niekorzystną sytuację do swoich celów. Beck musiał przyznać, że jego punkt widzenia w tej sprawie mógł przynieść korzyści. Mimo to, wciąż miał obawy. Najwyraźniej Chris również. - To zły pomysł i zamierzam jej o tym powiedzieć. W końcu jestem tu dyrektorem. Jeżeli zabronię jej tam wchodzić, nie będzie miała nic do gadania - rzekł, podchodząc do drzwi. - Zaczekaj chwilę, Chris. - Huff podniósł rękę. - Jeżeli postąpisz w ten sposób, Sayre zacznie podejrzewać, że coś przed nią ukrywamy. Beck niemal widział obracające się trybiki w głowie starego, gdy ten przesuwał językiem papieros z jednego kącika ust do drugiego. Wreszcie spojrzał na Becka. - Ty do niej pójdziesz. Wyczuj ją, wysłuchaj, co ma do powiedzenia. Jeśli dojdziesz do wniosku, że najlepiej będzie ja stąd wyprowadzić, zrób to i zarygluj drzwi. Jeżeli uznasz, że dobrze wyjdziemy na wpuszczeniu jej do środka, zabierz ją na wycieczkę. Beck spojrzał na Chrisa. Nie wyglądał na zadowolonego, ale nie zaprotestował. Zapewne nie ... [Read more...]

Spłoszył się nieco. Czyżby czytała w jego myślach?

- Nie wiem, o czym mówisz - wykręcił się. Uśmiechnęła się tylko, po czym spoważniała, widząc ciemne sińce pod jego oczami. - Ty chyba w ogóle nie spałeś? - spytała z troską. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 NastÄ™pne »

Copyright © 2020 kino.katowice.pl

WordPress Theme by ThemeTaste