Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kino.katowice.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/hydra17/ftp/kino.katowice.pl/paka.php on line 17
...

...

  • Ruta

...

30 January 2023 by Ruta

Rory? Z pewnością nie. Jeśli chodzi o tych dwoje, to prędzej by skonał tam, 57 w kuchni, niż doczekał się pomocy z ich strony. Tak byli pochłonięci flirtowaniem, że w ogóle przestali zwracać na niego uwagę. Rory'ego mógł jeszcze zrozumieć, bo braciszek był urodzonym flirciarzem. Ale Maggie? Jeszcze rano twierdziła stanowczo, że nie jest zainteresowana kontaktami z facetami. Hm... Po tym, co zaszło w kuchni, Ash miał pewne podstawy, by powątpiewać w prawdziwość jej zapewnień. Przylgnęła do Rory'ego, rozmyślał ponuro, jakby ten był ostatnim mężczyzną na Ziemi. Przygotowała mu suty posiłek... brakowało tylko, żeby zaczęła go karmić, zupełnie tak, jak Rory karmił Laurę. Rzucała tylko w stronę Asha pogardliwe spojrzenia za każdym razem, kiedy sięgał po butelkę. Czyżby to była zazdrość, Tanner? Pytanie pojawiło się nie wiadomo skąd i zaskoczyło go niepomiernie. Do diabła, nie. To nie może być zazdrość. Co go obchodzi, czy Maggie podoba się Rory? Nic mu do tego. Ważne, żeby opiekowała się Laurą i trzymała niemowlę od niego z daleka. Poza tym może sobie robić, co się jej żywnie podoba. Drzwi skrzypnęły i pojawiła się w nich głowa Maggie. Nie spodobał mu się ani rozanielony uśmiech, ani zaróżowione policzki pani Dean. - Czego chcesz? - warknął. Maggie pchnęła drzwi i weszła do środka. - Widzę, że sen nie poprawił ci nastroju. - Nie zauważyłem, żebym miał w jakiś widoczny sposób zły nastrój. - Rozumiem, to nie zły nastrój, tylko twoje zwykłe 58 usposobienie - domyśliła się i unosząc lekko brew, podeszła do łóżka. - Powinieneś podziękować Rory'emu - dodała surowym tonem. Ash prychnął. - Za co niby? Że nakarmił dziecko? - Że zawiózł cię do szpitala. Zesztywniał zaskoczony. - Nigdzie mnie nie zawoził. - Wręcz przeciwnie. - Maggie uśmiechnęła się słodko. - Alkohol powoduje pewne luki w pamięci - dodała. Ash z głuchym jękiem chwycił się za głowę. Nie mógł uwierzyć: spił się tak, że nie pamiętał wizyty w szpitalu. - Aha - ciągnęła. - Pewnie ucieszy cię wiadomość, że nie masz złamanych żeber, potłukłeś się tylko, to wszystko. - Mówiłem od początku. - Jak już będziesz dziękował Rory'emu, nie zaszkodzą i przeprosiny.

Posted in: Bez kategorii Tagged: magda gessler pierwszy mąż, pończochy na ślub, kiepscy mariolka,

Najczęściej czytane:

leciutko, tak bardzo w stylu Jennifer. Szepnęła:

– Uspokój się, RJ. Był wściekły, na granicy wybuchu. Obiecała mu odpowiedzi, a znowu się wymyka. – Dosyć tego – powiedział tak stanowczo, że chyba zrozumiała. – Słyszysz? Dosyć tego. I ... [Read more...]

ńczyły szkołę ...

średnią i nie zdołał ukryć bólu, który przeszył go na wskroś. Ułożono je starannie – skrępowane, zakneblowane, nagie, w pozycji embrionalnej. Na ich szyjach widniały sińce i zadrapania. Leżały twarzami do siebie, w otwartych oczach odbijał ... [Read more...]

bi, gdy mówię o jej życiu osobistym. Ceni swoją prywatność. - Ale mieszka tu w okolicy. - Tak. Kiedy wraca. Ma dom nad rzeką. - Odwiedzasz ją? - Czasami, ale przeważnie zostawiamy sobie wiadomości na sekretarce lub wysyłamy e-maile. - A reszta rodzeństwa? Często się z nią kontaktują? - Nie, mówiłam ci, że stanęli po stronie matki. - Lekkie drżenie powoli narastało, lada chwila przemieni się w potężny dygot. - Oni wszyscy... oni wszyscy zachowują się, jakby nie żyła. Świat się zatrzymał. Wypowiedziane słowa zawisły między nimi w powietrzu. Adam nie odzywał się, patrzył tylko na nią i poczuła, że musi mu wszystko wyjaśnić. - To działa w dwie strony. Kelly też nie chce mieć nic wspólnego z całą rodziną. Uczucia są odwzajemnione. - Caitlyn... W gardle jej zaschło, z trudem przełknęła ślinę. - Przeczytałem dzisiaj nekrolog Kelly. Zamknęła oczy. - Caitlyn, ona nie żyje. - Nie. - Wiedziała, że do tego dojdzie. Pociągnęła łyczek mrożonej herbaty, a potem potrząsnęła głową. - Jej ciało... jej ciała nigdy nie odnaleziono. Oficjalnie. Ale przeżyła wypadek. To był cud... - Udało jej się opanować wewnętrzne drżenie i uciszyć szum w głowie. - Wiem tylko to, co mi powiedziała. - To znaczy? - Jeśli nie dowierzał, nie dał tego po sobie poznać. - Że na zmianę to traciła, to odzyskiwała przytomność, że popłynęła z prądem, że wyłowił ją jakiś przemytnik narkotyków. Uratował jej życie... Wolał pozostać anonimowy, bo rozesłano za nim listy gończe. Kelly zaczęła życie od nowa. A rodzina... kiedy próbowałam powiedzieć im, że Kelly żyje, nawet nie chcieli słuchać. Uważają, że cierpię na jakąś chorobę psychiczną... nie, czekaj - „przypadłość”, tak to określała moja matka. - Rozumiem. - Odchylił się na krześle. Znów popłynęła muzyka, brzmiała jak lekko zmieniona wersja poprzedniego utworu. - Nie wierzysz mi. - Tego nie powiedziałem. - Nie musisz. Nikt mi nie wierzy. Albo nie chcą uwierzyć. Moja rodzina jest chciwa. Jeśli Kelly nie żyje, to znaczy, że jej część łupu albo, powiedzmy, spadku, mogą zagarnąć, rozdrapać między siebie. - Caitlyn... - Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale za każdym razem, gdy ktoś ją rozpozna, Kelly udaje mnie. Ma teraz nową tożsamość, nowe nazwisko. Nazywa się K.C. Griffin. K jak Kelly, C jak Caitlyn i Griffin - to jej drugie imię. - I imię twojego przyjaciela z dzieciństwa? Zrozumiała, dokąd zmierza. ...

- Tak. - Ze wzrokiem utkwionym w wypalone papierosami plamy wyszeptała: - Wiem, 177 co chcesz powiedzieć. Że nie było żadnego Griffina, żadnego przyjaciela z dzieciństwa. Ale mylisz się. On istniał. - Zamrugała kilka razy, przypominając sobie długie, samotne lata dorastania. - Dla mnie on istniał. Adam wziął jej ręce w swoje dłonie. - Jeśli był dla ciebie realny, to istniał. Wtedy. A teraz? Potrząsnęła głową, powstrzymując łzy. - Teraz wiem, że był wytworem mojej wyobraźni. - Ale wtedy potrzebnym. - O tak! - Pociągnęła nosem i przygryzła wargę, przypominając sobie noce, gdy wychodziła przez okno, wspinała się na dach i wpatrywała się w gwiazdy. Obok niej zawsze siedział Griffin. Gotów ją złapać, gdyby się zsunęła, gotów ją pocieszać... Nigdy jej nie zawiódł w przeciwieństwie do innych, w przeciwieństwie do starszego brata, który skradał się korytarzem i wślizgiwał do jej pokoju i do pokoju Kelly, wstrętny, śmierdzący piwem, oblepiający jej policzki plugawymi pocałunkami. W przeciwieństwie do matki, która jej nie wierzyła. W przeciwieństwie do ojca, który rzadko bywał w domu i nigdy nie interesował się swoimi dziećmi. - Griffin był potrzebny - przyznała. - Tak jak Kelly teraz? - zapytał delikatnie. Potrząsnęła głową. Nie rozumiał. Nikt nie rozumiał. - Kelly istnieje, Adamie - upierała się. - Istnieje, tak jak ja istnieję. Rozdział 28 Reed rozsiadł się w swoim komfortowym fotelu przed telewizorem. Płaski ekran, trzydzieści sześć cali. Telewizor był naprawdę ekstra, kosztował majątek, ale Reed go uwielbiał. Postanowił najpierw zjeść gówniany obiad z mikrofalówki, zerkając przy okazji na mecz, a potem pokręcić się koło domu Caitlyn Bandeaux. Poprosił Morrisette, żeby trochę poobserwowała dom i zgodziła się, mimo że jej córka właśnie przechodziła ospę wietrzną. Reed musiał trochę odpocząć. Pracował dwadzieścia cztery godziny na dobę i czuł, że trzeba nieco wyhamować, spojrzeć na wszystko z perspektywy. Zanim Caitlyn Bandeaux znów zatrzaśnie ci drzwi przed nosem. Do diabła. Bravesi przegrywali siedem do jednego pod koniec ósmej zmiany, dwóch zawodników zostało usuniętych. Kiepsko to wyglądało. Metsi mieli dobrą passę. Reed popił obiad piwem, wyrzucił plastikowy talerz do kosza i wyłączył telewizor. Gdy tylko wyszedł, zadzwoniła komórka. Odebrał, wsiadając do swojego el dorado. - Reed, słucham. - Cześć, to ja. - Usłyszał głos Morrisette. - Już jadę. - W samą porę. Opiekunka dzwoniła dwa razy. - Gdzie jesteś? - W bocznej uliczce naprzeciwko małego baru, który nazywa się Nickleby’s. - Podała mu adres. - I wiesz co, nasza wdowa ma chyba randkę. Z tym swoim doktorkiem. Piją drinki. Wyglądają na naprawdę bliskich znajomych. Ciekawe. - Będę za dwadzieścia minut. - Wyjechał z podjazdu i ruszył w kierunku miasta. Po chwili znów zadzwonił telefon. Pewnie opiekunka ponaglała Morrisette. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kino.katowice.pl

WordPress Theme by ThemeTaste