– Jeśli cię zabiją, zanim ja spokojnie umrę we własnym łóżku,
wtedy zacznę się zastanawiać, komu zapisać dom. Przez całe życie ciężko pracowałam, żeby go utrzymać. Gdybym chciała go komuś oddać, zrobiłabym to już pięćdziesiąt lat temu i wyniosła się do miasta. Sebastian nawet nie próbował podążać za jej logiką. Daisy we wszystkich sprawach miała własne zdanie i zawsze robiła, co chciała, bez względu na to, co ktoś inny myślał. Straciła męża oraz jedyną córkę i musiała żyć bez nich, przestrzegając jedynie własnych zasad. – Będziesz wiedział, co zrobić z domem – powiedziała mu niedługo przed śmiercią, gdy już chodziła o lasce i nie była wstanie zajmować się ogrodem. – Jestem tego pewna. On zaś sprzedał dom Lucy. – Czy możemy iść na ryby? – zapytał J.T. Sebastian otrząsnął się ze wspomnień. Właśnie dlatego sprzedał ten dom. – Nie. Idźcie pielić kabaczki, a ja będę siedział na schodkach i was pilnował. – Mama nam ufa. – To dobrze. Ale ja wam nie ufam. Gdybym was spuścił z oka, już za chwilę bylibyście nad strumieniem. Czy mama nie mówiła wam, że wolno wam iść na ryby tylko pod opieką kogoś dorosłego? Odpowiedziało mu wymowne milczenie. – Tak, wszystko jasne. – Pokiwał głową z satysfakcją i poszedł na schodki. W drzwiach stanęła Madison. – Sebastian, telefon do ciebie. Dzwoni twój przyjaciel Plato Rabe... nie jestem w stanie tego powtórzyć. – Rabedeneira. – Pytał o mamę, ale powiedziałam mu, że ty tu jesteś i chce rozmawiać z tobą. Spojrzała na niego wyczekująco, jakby spodziewała się jakichś wyjaśnień, on jednak bez słowa wyjął słuchawkę z jej ręki. Usiadł na schodkach i spojrzał na nią. – Będziesz podsłuchiwać? Gwałtownie się zarumieniła. – Ja nie... – Myślałem, że masz robotę w stodole. – Zrobiłam sobie przerwę. Co za dzieci. – Możesz pomóc bratu w pieleniu. – To nie moja fucha – mruknęła, ale na widok jego wzroku dodała szybko: – Dobrze, dzisiaj zrobię wyjątek. Zwykle zajmuję się w ogrodzie czym innym. Przedwczoraj zrywałam fasolę. – To było przedwczoraj – rzekł łagodnie. – Chwasty czekają. Madison niechętnie zeszła ze schodków i Sebastian wreszcie przyłożył słuchawkę do ucha. – Już jestem. – Nie będę się dopytywał, o co chodziło w tej rozmowie – odezwał się Plato. – Zupełnie jak z ,,Domku na prerii’’. – Tylko mi nie mów, że oglądasz ,,Domek na prerii’’. O co chodzi? – Dzwonił Jack Swift. Chciał rozmawiać z tobą. – A gdy Sebastian milczał przez dłuższą chwilę, dodał: – Szantaż.