...
uznała, ze Theo miał rację – świeże powietrze rzeczywiście zaostrza apetyt. Odruchowo pomyślała o kolacji, którą przygotowała wcześniej na dzisiejszy wieczór. Udusiła steki w sosie podlanym winem, a do tego poda makaron i warzywa. Dzieci dostaną kolację o szóstej, a resztę później zje z Theo... Kiedy dzieciaki pochłonęły już prawie wszystko, co przywieźli, Alex zapytał: – Co teraz będziemy robić? Może pójdziemy na spacer? – Najpierw trochę odpocznijcie po jedzeniu. Zabrałam kilka książeczek, które możecie przejrzeć... – Opowiedz nam bajkę – poprosiła Freya. Lily jęknęła w duchu. Ból głowy tak się już nasilił, że zjadła tylko pół kanapki z pomidorem, natomiast wypiła niemal całą butelkę wody. Ostatnią rzeczą, na jaką miała teraz ochotę, było wymyślanie opowiastek. – Później – odparła. Zebrała talerzyki i szklanki i usiadła obok dzieci. Z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Zerknęła na zegarek. Było dopiero wpół do trzeciej. Za wcześnie, by już wracać do domu, pomyślała. Musi wytrwać jeszcze przynajmniej godzinę. Zdołała jakoś zabawić dzieci, a potem zabrać je na długi spacer, z którego wróciły zgrzane i spragnione. Do tego czasu znajomy przeszywający ból i plamki latające przed oczami uświadomiły jej, że dłużej już nie wytrzyma. Spostrzegawcza Freya pierwsza zauważyła grymas cierpienia na jej twarzy. – Lily, co się stało? – spytała. – Wyglądasz dziwnie. Chłopcy wgapili się w nią. Uznała, że nie może już dłużej ukrywać swojego stanu. – Muszę... muszę się na chwilkę położyć. Rozbolała mnie głowa i niezbyt dobrze widzę. Na razie nie mogę zawieźć was do domu... W tym momencie zadzwoniła jej komórka. Lily z zamierającym sercem wyjęła ją z torebki. To z pewnością Theo pragnie się dowiedzieć, czy się dobrze bawią. Lecz nim zdążyła się odezwać, Freya niemal wyrwała jej telefon z ręki. – Tato, Lily boli głowa i nie może nas odwieźć i... – Urwała i przez chwilę słuchała ojca, a potem oddała komórkę opiekunce. – Lily, co się stało? – zapytał zaniepokojony Theo. – Strasznie cię przepraszam... – wyjąkała słabym, drżącym głosem. – Chyba dopadł mnie atak migreny, a zapomniałam proszków przeciwbólowych. Nie mogę teraz ryzykować prowadzenia samochodu. Muszę zaczekać, aż trochę mi przejdzie, więc wrócimy później, niż zamierzałam. – Nie ruszajcie się z miejsca – polecił kategorycznym tonem. – Powiedz, gdzie jesteście. Przyjadę po was. Pomyślała wstrząśnięta, że Theo niewątpliwie gardzi nią za to, iż bezmyślnie zapomniała tabletek. Zdołała jeszcze poinstruować go dokładnie, jak ma ich znaleźć, a potem opadła bezsilnie na koc. Dzieci skupiły się wokół niej i próbowały ją pocieszyć. Nawet trzyletni Tom wziął ją za rękę i powiedział, że zaraz poczuje się lepiej. Zamknęła oczy przed ostrym blaskiem słońca i usiłowała opanować pulsujący ból w skroniach. Wyobraziła sobie, jak bardzo Theo jest wściekły, że przez jej lekkomyślność musi porzucić ważne