18 Tylko dzięki rysunkom Thomasa Victoria poznała, że jest w Althorpe. Jezioro, pagórki, brzozowe i sosnowe zagajniki wydawały się tak znajome, jakby już kiedyś tu była. Sam dom, biały i imponujący, okazał się jeszcze większy niż jej rodowa siedziba Stiveton. Nie miała jednak czasu go podziwiać, bo galopem wpadła na żwirowy podjazd. - Halo! - zawołała. Dopiero po dłuższej chwili frontowe drzwi się otworzyły i w progu stanął Roman. - Lady Vixen! Na litość... - Kingsfeld tu jedzie - wysapała. - Do diabła! - Lokaj zbiegł po schodach i pomógł jej zsiąść z konia. - Sam? - Nie. Ma ze sobą trzech ludzi. Gdzie Augusta i Kit? - Jedzą obiad. Widzieli panią, milady? - Chyba nie, ale nie jestem pewna. Na gościńcu są długie, płaskie odcinki. - Rozumiem. Wejdźmy do środka. Musiała się wesprzeć na jego ramieniu, bo nogi odmawiały jej posłuszeństwa. - Ile tu jest służby? - Sześć osób, łącznie z kucharką i pokojówką. To za mało, żeby stawić czoło czterem uzbrojonym mężczyznom. - Myślisz, że są uzbrojeni? - Na pewno. Victoria weszła do jadalni. Na twarzy Kita odmalowało się jeszcze większe zdumienie niż wcześniej na twarzy Romana. - Vixen! Sądziłem... - Posłuchaj mnie, proszę. Lord Kinsgfeld jedzie tutaj z trzema ludźmi. - Astin? Po co... - Mój Boże! - szepnęła Augusta, blednąc jak papier. - Sinclair i ja sądzimy, że to on zabił Thomasa - oznajmiła Victoria, żałując, że nie ma czasu, by delikatniej przekazać im tę wieść. - Co? Nie! Nie wierzę! - Christopherze, przyjmijmy na razie, że to prawda - powiedziała baronowa. - Co robimy? - Czy w okolicy znajdziemy jakąś pomoc? Kit potrząsnął głową. - Nie o tej porze roku. Przez lato wszystkie wiejskie rezydencje są zamknięte na głucho. - Idę przygotować powóz i natychmiast wyjeżdżamy - zadecydował Roman. - Nie - sprzeciwiła się Victoria, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Dogonią nas nawet na zmęczonych koniach. W otwartym terenie nie mamy szans. - Naprawdę myślisz, że Astin zrobi nam krzywdę?