- Larry Tanz - powiedział pan Zane. - To miły człowiek.
- Jak Amanda poznała Larry'ego Tanza? - Był właścicielem restauracji, w której pracowała. Larry już od dziesięciu lat był w AA. W tym czasie był sponsorem paru swoich pracowników. - Pan Zane popatrzył na nią. - Niesamowite, jak wielu barmanów to alkoholicy. Poza tym różne typy... Rainie zrobiła krótką notatkę. Larry Tanz, szef Amandy, a więc również szef Mary Olsen. Ciekawe. - Czy Mandy i pana Zane'a łączyło coś więcej? No wie pan, coś poza stosunkami sponsora i podopiecznego? - Uznajemy zasadę, że nasi członkowie nie powinni umawiać się na randki przez co najmniej rok od wstąpienia do grupy - odparł natychmiast. - Na pewno wie pani, jak trudno zerwać z nałogiem. W tym okresie lepiej nie wystawiać się na dodatkowy stres, znajomość z kimś nowym, zwłaszcza że taka osoba może doprowadzić do powrotu do nałogu. Nie zalecamy umawiania się na randki, dopóki członek grupy nie obejdzie uroczyście pierwszej rocznicy życia w trzeźwości. - Jakie to romantyczne. Więc Mandy bzykała się z Lanym czy nie? - Nie sądzę - odparł sztywno pan Zane. - Dlaczego nie? - Po pierwsze Larry jest dobrym człowiekiem. A po drugie, zmartwił się śmiercią Amandy na skutek tamtego wypadku, ale generalnie nie był tym faktem załamany. To była tragiczna śmierć, ale nie dotknęła go osobiście. - Jakie to miłe z jego strony. Może więc ktoś inny? Ktoś, kogo poznała na spotkaniach? - Poznała wielu ludzi... - Nowych członków, którzy wstąpili do AA mniej więcej w tym samym czasie co ona i którzy wydawali się jej bliskimi znajomymi? - Był jeden mężczyzna... 144 Pan Zane się zawahał. Rainie wpatrywała się w niego. Podniósł przycisk do papieru, pamiątkę z jakiejś egzotycznej podróży. Wtedy ostrzej zabrała się do rzeczy. - Nazwisko! - Ben Zikka. - Rysopis. - Nie wiem. Starszy. Powiedziałbym, że był przed pięćdziesiątką lub trochę po pięćdziesiątce. Niewysoki, najwyżej metr osiemdziesiąt. Rzednące włosy, szatyn. Miał kiepski gust, jeśli chodziło o ubrania. - Pan Zane z satysfakcją przesunął dłonią po swoim garniturze. - Chyba mówił, że jest policjantem lub kimś takim. Nawet wyglądał na takiego, kto jadł dużo pączków. Rainie nachmurzyła się i zaczęła przygryzać dolną wargę. Nie tego oczekiwała. - Starszy nieciekawy typ? Jest pan pewien, że był z Mandy? - Właściwie tak. W pewnym momencie zaczęli razem wychodzić ze spotkań. Kiedyś zauważyłem, że przyjeżdżali tym samym samochodem. - Mówimy o tej samej Amandzie Quincy? Dwadzieścia trzy lata, szczupła, włosy blond, duże niebieskie oczy? - Owszem, była ładna - zwiększą dozą entuzjazmu powiedział pan Zane. Rainie zaczynała boleć głowa. - Jest pan pewien, że Zikka i Amanda byli parą? - Tego nie wiem. Pytała pani o nowych członków, z którymi się zaprzyjaźniła. On był kimś takim. Prawdę mówiąc, przychodził tylko parę miesięcy. Potem przestał. Ona zjawiła się jeszcze kilka razy, ale za każdym razem była coraz bardziej nieobecna myślami. Larry Tanz miał nawet do niej zadzwonić, ale wtedy wydarzył się tamten wypadek.