powodu Sean wyznaczył go do pilnowania laboranta. Policjant nie
zadawał niepotrzebnych pytań, gdy Sean powiesił Davidowi na szyi duży srebrny krzyż, sam zresztą co chwilę ukradkiem dotykał swojego, który nosił na łańcuszku pod mundurem. - Panie poruczniku? - Tak? - Czy lekarze się pomylili? Ta dziewczyna żyła? - Sierżancie, jeszcze nie przeprowadziliśmy dochodzenia i na razie nie wiemy dokładnie, co zaszło. W kostnicy brakuje jednego ciała, a laborant ucierpiał z powodu utraty dużej ilości krwi. Równie dobrze może RS 157 to być idiotyczny dowcip urządzony przez jego kolegów. Dopóki nie ustalimy szczegółów, nie podajemy nikomu żadnych wyjaśnień. Howlett ma za zadanie nie dopuszczać tutaj dziennikarzy ani innych ciekawskich. Najważniejsze jednak jest pilnowanie tego chłopaka przez cały czas. Poinformowałem już personel szpitala, że mają nie zaciągać zasłony nawet wtedy, gdy będą podawać mu kaczkę. Facet się załatwia, a wy, sierżancie, twardo macie oko na wszystko, co z nim robią. - Tak jest, panie poruczniku. Nie zawiodę pana, panie poruczniku. Sean skinął głową i wyszedł na korytarz, gdzie zatrzymał go Howlett. - Na zewnątrz warują dziennikarze - ostrzegł. - Dzięki. Sean wyprostował się i poszedł stawić czoła przeciwnikom. Modląc się, by tym razem znowu nie przyszła za późno i by Nancy z Jeremym wzięli sobie do serca jej ostrzeżenia, Jessica dopadła drzwi gabinetu i załomotała w nie pięścią. - Jeremy, to ja, wpuść mnie! Czekała przez moment, wyczuwając zagrożenie i bojąc się, że złote serce chłopaka przyczyni się do jego zguby. Gorączkowo zaczęła szukać klucza po kieszeniach, znalazła, z trudem trafiła nim do zamka, gdyż ręce jej się trzęsły. Wpadła do środka. Jeremy, który stał przed oknem, odwrócił się i popatrzył na nią błędnym wzrokiem, mrugając oczami. - Ja... spałem - wyjaśnił niepewnie. Podeszła do niego, chwyciła go za ramiona i mocno nim potrząsnęła, żeby oprzytomniał. RS 158 - Nie wolno... ci jej... wpuszczać - mówiła dobitnie przy każdym potrząśnięciu. - Nigdy. - Ale... ale to była Mary. Nancy obudziła się. - Chyba słyszałam jakiś łomot - wymamrotała. - Tak jakby ktoś... - Urwała, przenosząc zdziwione spojrzenie z jednego na drugie i z powrotem. Jeremy cały czas patrzył na Jessicę, miał napięte rysy twarzy i oczy pełne nieopisanego smutku. - To była Mary - powtórzył. Jessica potrząsnęła głową, na moment spuściła wzrok, a potem podjęła decyzję i zajrzała mu głęboko w oczy. - Wiem - rzekła cicho. Większość mężczyzn nie uznałaby chodzenia po klubach ze striptizem za ciężkie lub nieprzyjemne zadanie, lecz Bryan był tak spięty, że nie zachowywał nawet pozorów uprzejmości, dosłownie warczał, kiedy któraś z dziewczyn odzywała się do niego.