przyjechała tu odwiedzić brata, toteż będzie musiała taktownie
odmówić. – Nie. Przykro mi, ale chcę poświęcić cały mój czas Samowi – oświadczyła. – Nie widzieliśmy się od zeszłego roku. – Ależ naturalnie! Nie śmiałbym narzucać ci się dłużej w trakcie twojego urlopu. Nie o to chodzi. – Och... – westchnęła, czując się głupio. – A więc o co? – Czy nie zechciałabyś przez kilka tygodni zaopiekować się moimi synkami? – zapytał. – Z adresu na twojej walizce wiem, że mieszkamy w tym samym mieście. Obecnie nie zatrudniam żadnej opiekunki i jestem w kropce. Nie obawiaj się, to nie byłoby żadne długoterminowe zobowiązanie – dorzucił szybko. – Po prostu zyskałbym trochę czasu, by... no, przeorganizować moje życie, a ty mogłabyś zastanowić się nad swoją przyszłością i poczynić plany. Za mniej więcej miesiąc dzieci wrócą do szkoły. I zapłaciłbym znacznie powyżej obowiązujących stawek – zakończył, niemal obawiając się jej reakcji. Oszołomiona Lily usiadła na niskim murku okalającym wejście do hotelu. – Naprawdę uważasz, że bym się nadawała? Powiedziałam ci, że nie radzę sobie z dziećmi. Jeśli szukasz kogoś w rodzaju Mary Poppins, to zwróciłeś się do niewłaściwej osoby. – Jestem pewien, że poradziłabyś sobie lepiej niż dziewczyny, które dotychczas zatrudniałem – oznajmił. – Nie oczekuję, żebyś stała się Mary Poppins, a tylko abyś ją chwilowo zastąpiła, dopóki jej nie znajdę. Lily przełknęła nerwowo, wciąż jeszcze kompletnie zaskoczona tą niespodziewaną propozycją. Uważała wprawdzie, że nie jest stworzona do całodniowej opieki nad dziećmi, lecz w głębi duszy kusiło ją, by przyjąć ofertę Thea. Istotnie, mogłaby w tym czasie zastanowić się, co ma robić dalej. W jej rozmyślania wdarł się jego głos: – Gdybyś się zgodziła, musiałabyś przyjeżdżać do mnie rano i zajmować się dziećmi, dopóki nie wrócę z pracy około siódmej. – Przeczesał dłonią włosy. – Przypuszczam, że podświadomie usiłuję znaleźć kogoś, kto zastąpi moją żonę – wyznał. – Co, naturalnie, jest absurdalne. Jak ktokolwiek mógłby zapełnić taką olbrzymią wyrwę? Usiadł obok Lily. W blasku hotelowych świateł spostrzegła, że jest ogromnie znużony... i trochę zagubiony. Westchnęła. Pomimo obaw skłaniała się ku temu, by zaakceptować tę propozycję. Praca nie powinna być zbyt uciążliwa, a chłopcy prawdopodobnie nie są tak okropni jak tamte bliźniaczki. – Pozwól, żebym się zastanowiła – rzekła z uśmiechem. – Zawsze potrzebuję trochę czasu, by podjąć ważne decyzje. – Oczywiście – odparł z powagą, choć intuicja podpowiadała mu, że ostatecznie Lily wyrazi zgodę. Wstał, wyjął z kieszeni wizytówkę i wręczył dziewczynie. – Jest tu numer mojej komórki. Zadzwoń o dowolnej porze i daj mi odpowiedź. Powiedzieli sobie dobranoc. Przyglądała się, jak ruszył energicznym krokiem do swojego hotelu na drugim końcu miasta. Gdy weszła do holu, siedzący za kontuarem recepcji Sam zawołał: – Och, Lily, strasznie cię przepraszam za dzisiejszy wieczór!